Dziś bardzo szczególny dla mnie dzień, pierwsze urodzinki. Zakładając bloga nie myślałam, że aż tak mnie to wkręci. Cechuje mnie słomiany zapał, więc zazwyczaj wszelkie moje działania kończą się na planowaniu. Jestem z siebie dumna, że wytrwałam rok i mam zapał (niesłomiany), i kolejne pomysły do tworzenia.
Rok temu moim głównym założeniem było stworzenie czegoś w rodzaju archiwum moich prac, które będzie dla mnie pamiątką, bo wiadomo niektóre prace się rozdaje, sprzedaje itd. a jednak chce się pamiętać o tym co się stworzyło. Nie myślałam wtedy za bardzo o interakcji z innymi ludźmi, a tu kolejna niespodzianka, mój blog jest odwiedzany, prace komentowane, nawet podobają się:) To takie miłe, wzruszające i dające kopa:)
Chciałabym Wam wszystkim podziękować za odwiedziny, pozostawianie miłych słów i budujących komentarzy. Mam nadzięję, że pozostaniecie ze mną przez kolejny rok:)
A teraz coś, czego jeszcze u siebie na blogu nie publikowałam a wypadałoby, czyli stare prace xxx, od których zaczynałam, a do których wstyd się przyznać :D Zapraszam Was do poznania mojej krzyżykowej historii.
Niestety moja pierwsza praca czyli serwetka z motylkiem, po latach zaginęła gdzieś w akcji ale dokopałam się do książeczki, z której korzystałam: "Igłą malowane" J. Turska, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa'78
I mój pierwszy wzorek, to ten motylek dolny:
Po stworzeniu pierwszej pracy xxx czułam się trochę zawiedziona, liczyłam na bardziej oszałamiający wygląd obrazka, tymczasem wyszedł jakiś rozlazły "badziew". Dopiero po wyszyciu zorientowałam się, że źle go wyszyłam, robiłam po prostu odstępy między każdym krzyżykiem;P Niestety w książce zdjęć gotowej pracy nie było. Jeśli chodzi o haft krzyżykowy, jestem samoukiem, jedynym źródłem nauki była wyżej wymieniona książeczka, innych źródeł dla mnie dostępnych niestety nie było. Miałam 14 lat, nie miałam wtedy tak szerokiego dostępu do internetu, książki były dla mnie za drogie, więc wyszło jak wyszło.
Do haftu powróciłam po dwóch latach, kiedy to po operacji stopy musiałam przeleżeć latem 4 miesiące w gipsie. Z nudów i ogromnej ilości wolnego czasu powstały poniższe prace. Wiem, że dobór kolorów i materiału straszy, ale jako nastolatka nie miałam pieniędzy żeby zainwestować w dobrą mulinę. Haftowałam na gotowej kanwie drukowanej z użyciem mulin ODRA, które znalazłam u mamy i babci. Chyba miały z 30 lat, były matowe i często przebarwione lub wyblaknięte.
Mój najbardziej budzący grozę "Domek na wsi" ... brrr. W niektórych miejscach nitki się poprzecierały, chyba od rzucania z kąta w kąt.
Następna praca to "Tulipany", które są nawet ładne, prezentuję też plecki, bo wyszły, biorąc moje pierwsze doświadczenia z haftem, chyba nawet całkiem spoko. Jedynie tło pozostawia wiele do życzenia po wygląda jak zaorane pole :D, i plama, która nie chce się sprać...
I ostatnia praca, która wówczas powstała to "Kościół w Zakopanym"
Po tych trzech obrazkach przyszła kolejna przerwa w haftowaniu, a to za sprawą pewnej osoby, która do haftu bardzo mnie zniechęciła. Powiedziała mi, że nastolatka nie powinna się zajmować takim hobby, bo to jest dobre dla babć. Była to dorosła, bardzo bliska mi osoba, z której zdaniem bardzo się liczyłam. Nie miałam jeszcze wykształconego własnego zdania, zaczęłam się więc wstydzić mojego "babcinego hobby" i porzuciłam je na kolejnych kilka lat, czego teraz bardzo żałuję.
Zew krzyżyków odezwał się znów, kiedy wyjechałam za granicę. Chciałam spróbować czegoś nowego, więc kupiłam sobie wtedy zestaw do haftu gobelinowego DMC z nadrukowanym gorylem. Ów goryl spędza mi sen z powiek, wyszywam go już ponad 8 lat. Przedstawiam Wam mojego UFOczka, którego dziś odkopałam z głębin mojej szafy:D
Na początku haftowałam wełną DMC dołączoną do zestawu. Po powrocie do Polski wyszywałam dalej ale niektóre odcienie mi się zużyły. W Polsce miałam dostęp tylko do Anchora, którego dopasowałam na oko. Niestety Anchor chyba ma grubszą wełnę, bo po kilku postawionych półkrzyżykach widać nierówności, ścieg wełną Anchora jest bardziej wypukły:( Goryl spowodował kolejne zniechęcenie haftem na kilka następnych lat.
Na szczęście, na ostatnim roku studiów zetknęłam się z portalem Chomikuj.pl, gdzie przez przypadek natknęłam się na przepiękne wzory haftu liczonego. Byłam zaskoczona bogactwem wzorów, kolorów, zaczęłam przeglądać strony internetowe producentów, pasmanterii, nie mogłam w to uwierzyć jak haft krzyżykowy posunął się w rozwoju do przodu. Kupiłam nowe nici Anchora i Aidę 12ct, w przydomowej pasmanterii nie było mniejszej, z resztą nadal nie ma, ehh.. I jakieś 2,5 roku temu powstał miś Forever Friends, dzięki któremu odnalazłam to piękno w haftowaniu, którego przez cały czas szukałam.
Po misiu, powstawały małe prace typu woreczki na lawendę, zakładki itp, które porozdawałam na prezenty, nie uwieczniając ich na zdjęciach. Brakowało mi właśnie takiego blogowego archiwum...
To już koniec historii i zarazem początek kolejnego roczku...
Jeszcze tylko przypominam o moim
rocznicowym candy, na które serdecznie zapraszam, bye bye :)